Pomoc rozwojowa w Kenii –
jak to wygląda

Bartosz Nowak
Bartosz Nowak 29 kw., 5 minut czytania

Pomoc rozwojowa to według definicji pomoc przekazywana przez instytucje rządowe lub organizacje międzynarodowe, mająca na celu wsparcie rozwoju gospodarczego i dobrobytu w krajach rozwijających się. Wbrew temu co myśli wiele osób – Polska należy do krajów wysokorozwiniętych (ach, to nasze narodowe narzekanie) i w związku z tym zobowiązała się do współodpowiedzialności za rozwiązywanie problemów występujących na świecie. Badanie przeprowadzone niedawno na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) pokazało, że 65 % Polaków uważa, że jako kraj powinniśmy wspomagać rozwój regionów słabiej rozwiniętych. Przeciwnego zdania było 19 % ankietowanych [1]. Jednym z państw priorytetowych, któremu udzielamy pomocy rozwojowej jest Kenia. Do tego właśnie państwa przeniesiemy się w niniejszym artykule. Będzie to subiektywny opis pobytu w Kenii w ramach projektu, który miałem przyjemność realizować jako członek stowarzyszenia Leczymy z Misją [2] i który został sfinansowany ze środków MSZ w ramach programu „Polska Pomoc”.

Poznań, 19 listopada – dzień wylotu

Podróż rozpoczynam w Poznaniu o godzinie 5:30. Za oknem nasza ulubiona o tej porze roku ciemność połączona z wiatrem i mżawką. Tylko dzięki szczęściu udaje mi się zdążyć na samolot! Gdy zobaczyłem korek na autostradzie, postanowiłem skorzystać ze zjazdu z drogi, który akurat pojawił się po mojej prawej stronie. Moje wrodzone szczęście znowu zadziałało. Zaczynamy od solidnej dawki adrenaliny podczas jazdy objazdem – czas zaczyna niebezpiecznie się kurczyć. Żeby było mało – po drodze spotykamy jeszcze tiry z częściami maszyny, która będzie drążyć tunel na Podkarpaciu. Są one tak duże, że zajmują dwa z trzech pasów, a dodatkowo poruszają się tylko nocami. Oznacza to kolejny olbrzymi korek – na szczęście już ostatni tego dnia. W końcu jest znak – Warszawa! Wsiadam do samolotu, oddaje się lekturze i na moment zapominam o tym co było i o tym co będzie. Samolot to jednak szybki środek transportu i dlatego już po kilkunastu godzinach podróży z przesiadką w Stambule lądujemy w Kenii.

Nairobi, 20 listopada – zaczynamy!

Pierwsze spotkanie z Afryką subsaharyjską może wydawać się nietypowe – wsiadamy do nowoczesnego i wygodnego pociągu, który w około 4 godziny bezpiecznie dowozi nas na miejsce. Widoki za oknem wywołują we mnie mieszane uczucia. Raz widzimy ledwo trzymające się budynki, a raz ogromne zwierzęta. Na Kenijczykach widok słonia za oknem nie robi już zazwyczaj żadnego wrażenia.

Voi, 21 listopada – pierwszy tydzień

Voi wita nas dużą (przynajmniej w moim mniemaniu) wilgocią i czerwonym kolorem ziemi (zabranie białych butów nie było najlepszym pomysłem). Mam chwilowe problemy ze złapaniem pełnego tchu. Wieczorem leżę pod moskitierą i czuję natłok myśli. Całe życie jesteśmy karmieni wieloma stereotypami na temat Afryki, co powoduje wiele strachów, które ostatecznie okazują się bezsensowne.

Nastaje poranek, jemy szybkie śniadanie w stylu brytyjskim (do tej pory, a kiedy piszę ten artykuł minął już ponad miesiąc od powrotu do Polski, nadal mam problemy z jedzeniem naleśników) i ruszamy do szpitala. Pierwszy tydzień będzie inny niż dwa kolejne. Bierzemy udział w szkoleniu organizowanym przez naszego lokalnego partnera – fundację Emergency Medicine Kenya Foundation (EMKF). Ta prężnie działająca organizacja zajmuję się rozwojem medycyny ratunkowej w Kenii na wiele sposobów – szkolą kadry oraz kupują potrzebny sprzęt. Instruktorzy z EMKF, którzy prowadzili szkolenie to prawdziwi fachowcy. Zespół doświadczonych lekarek/lekarzy i pielęgniarek/pielęgniarzy nie boi się sięgnąć po niekonwencjonalne metody. Nie raz zdarza się nam zatańczyć! Szkolenie obejmuje wiele istotnych zagadnień medycyny stanów nagłych. Uczestnicy uczą się jak prawidłowo prowadzić resuscytacje czy podłączyć elektrody do EKG.

Podczas szkolenia natrafiamy na pierwsze ograniczenia tutejszego systemu ochrony zdrowia. Okazuje się, że na miejscu brakuje wielu podstawowych sprzętów oraz leków. Wywołuje to wśród nas początkowo sporą konsternację – to jednak znak, że czas zejść z myślenia typowo europejskiego na lokalne.

Dwa tygodnie w kenijskim SORze

Po weekendzie rozpoczynamy naszą dwutygodniową pracę na oddziale ratunkowym. Pierwsze co rzuca się nam w oczy po wejściu (oprócz oczywiście gorąca) to aparat USG podarowany przez nas. Niby nic dziwnego – w końcu to jego miejsce! Jest on jednak przypięty naprawdę ogromnym łańcuchem do wózka, na którym stoi. Nie ma żadnej opcji, żeby z niego skorzystać. Szukanie klucza, zajmuje sporo czasu. W końcu znajdujemy kompromisowy sposób zabezpieczenia aparatu.

Na początkowym etapie naszego pobytu nie przekazaliśmy oddziałowi więcej sprzętu – najpierw chcieliśmy poznać potrzeby personelu i pacjentów. A te z typowo europejskiego punktu widzenia wydają się trywialne. Oddział nie dysponuje chociażby termometrem bezdotykowym czy pulsoksymetrem dla dzieci. Stopniowo przekazujemy więc na SOR kolejne niezbędne sprzęty, a wśród nich oprócz już wymienionych także monitor do oznaczania parametrów życiowych oraz ciśnieniomierze. Przystępujemy także do reorganizacji struktury składowania leków w szafach oraz zmiany wózka reanimacyjnego, czyli swego rodzaju „schowka”, w którym znajdują się najważniejsze leki oraz sprzęty potrzebne do przeprowadzenia skutecznej resuscytacji.

Jednak nie skupiamy się tylko na kupowaniu i przekazywaniu sprzętu. Podczas naszego pobytu szkolimy personel oddziału z przeprowadzania podstawowych protokołów USG w stanach nagłych. Do szpitala przyjeżdża wielu pacjentów po rozległych urazach – dla nich przeprowadzenie szybkiego badania USG może być kluczowe. Pozwala ono wykluczyć krwawienie w kilku newralgicznych punktach ciała. Widzimy naprawdę „połamane” osoby. Pamiętam chłopaka, który został przywieziony do szpitala z wieloma złamaniami (w tym otwartymi) po wypadku na motorze. Żeby było mało – miał także spory obrzęk mózgu. O tym ostatnim dowiedzieliśmy się tylko dlatego, że krewni oraz przyjaciele chłopaka zebrali pieniądze na badanie TK głowy (na ten moment większość świadczeń medycznych w Kenii jest płatnych – ma to się jednak w najbliższym czasie zmienić).

Najbardziej w pamięć zapada mi jednak jedno wydarzenie. Pewnego dnia matka przyniosła na SOR swoje dziecko, które – jak się po chwili okazało – nie oddycha oraz nie ma pulsu. Zrządzenie losu spowodowało, że na miejscu był akurat nasz zespół neonatologiczny. Pomimo wspólnej reanimacji, chłopca niestety nie udaje się uratować. Pierwszy raz obserwuję zgon dziecka.

Powrót do mroźnej Polski

Czas mija nam coraz szybciej. W końcu nadchodzi czas naszego wyjazdu z Voi. Pracownicy szpitala kupują dla nas tort, na którym po polsku udaję im się napisać „Dziękujemy”. Żegnamy gorące Voi i przez Nairobi oraz Stambuł wracamy do Warszawy. Po wylądowaniu widzimy potężną śnieżycę, która akurat przechodziła przez dużą część kraju. Szybkie spojrzenie na temperaturę – mamy minus 3 stopnie. W ciągu 24 godzin zmiana o około 30-klika stopni. Przez najbliższe dni wiele razy zdarza mi się mieć dreszcze z zimna. Szybko nadrabiam zaległości kulinarne – smak ogórka kiszonego jest nie do opisania!

Refleksje

Powrót do rzeczywistości to także czas na podsumowanie tego, co na miejscu udało nam się zrobić. Przez tygodnie obecności w Voi nie tylko mojego zespołu internistycznego, ale także neonatologów oraz ginekologów, byliśmy w stanie wprowadzić wiele nowości. Odpowiedzieliśmy na najbardziej palące problemy sprzętowe. Czasami mała i tania rzecz zmienia więcej niż najbardziej wyszukana i nowoczesna maszyna. Poprzez szkolenia personel stopniowo poprawiał swoje umiejętności praktyczne. Taki wyjazd zmienił też nas – osoby szkolące. Spotkanie z Afryką to często spotkanie z własnymi stereotypami i słabościami. Nie raz każdy z nas stanął z nimi twarzą w twarz (ja naprawdę wiele razy). Dzięki temu jesteśmy choć odrobinę lepszymi ludźmi, a doświadczenia, które zdobyliśmy na innym kontynencie, chcemy także wykorzystywać na miejscu, w Polsce. Jako organizacja Leczymy z Misją dalej chcemy promować działania z zakresu mądrej pomocy w Polsce i za granicą. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz o nas usłyszycie.

Bibliografia:

  1. https://www.gov.pl/web/polskapomoc/badanie-opinii-publicznej-2022
  2. https://leczymyzmisja.pl/

Fakty i Mity Genetyki tworzone są przez pasjonatów, specjalistów w swoich dziedzinach.
Ten artykuł czytasz za darmo, bez reklam, bez spamu. Doceń naszą pracę i postaw nam wirtualną kawę 🙂
Dziękujemy! – Wasza Redakcja FiMG

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Podziel się: